Działania Rządu RP mające na celu pomoc pracodawcom osób z niepełnosprawnościami, walczącym z ekonomicznymi skutkami koronawirusa COVID-19 należy ocenić jako „solidną trójkę z perspektywami na czwórkę”. Oczekiwania były dużo większe, ale jednocześnie nie można wdrożonych działań oceniać zupełnie negatywnie. Oto nasza ocena inicjatyw rządowych z perspektywy już ponad 3 miesięcy epidemii.

Ulgi w składkach ZUS – duży PLUS

Rozliczenia z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych w czasach epidemii koronawirusa to chyba najlepiej opracowany i najbardziej odczuwalny mechanizm pomocowy. Należy się za to Rządowi RP duży plus. Pracodawcy (wszyscy, nie tylko osób z niepełnosprawnościami – dalej skrótowo ON) mogli liczyć na odroczenia terminów płatności składek, zawierane szybko i bez zbędnych dyskusji układy ratalne. Ale przede wszystkim mogli liczyć na umorzenie 50% składek. To duże kwoty idące w tysiące złotych miesięcznie.

Zwiększone dofinansowania do wynagrodzeń pracowników niepełnosprawnych – duży PLUS / mały MINUS

Już na początku walki z koronawirusem zapadła decyzja o wsparciu pracodawców ON w najprostszy i najbardziej skuteczny sposób. Zwiększona została o 200 zł kwota dofinansowania przysługującego na każdą zatrudnioną osobę z orzeczeniem w stopniu umiarkowanym lub znacznym. W przypadku tzw. schorzeń szczególnych (m.in. choroby psychiczne, choroby wzroku) zwiększył się także o 300 zł dodatek wypłacany za takich pracowników. W przypadku klasycznego pracodawcy zatrudniającego kilkudziesięciu do kilkuset takich pracowników powyższa zmiana to bardzo konkretna i wymierna pomoc wynosząca nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.

Za co przynajemy mały minus? Za to, że progi dofinansowań z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych pozostawały zamrożone od wielu lat (bodajże od 2014 roku). Nie musimy chyba przypominać, o ile w tym czasie wzrósł poziom wynagrodzeń w gospodarce. Zwiększone poziomy dofinansowań należałoby zatem bardziej traktować jako oczekiwaną od dawna „waloryzację” skali pomocy finansowej, a nie dodatkową inicjatywę związaną z epidemią koronawirusa.

Pomoc specjalistyczna „dedykowana” dla pracodawców ON – duży MINUS / mały PLUS

W tarczach antywirusowych znalazły się również dodatkowe regulacje uszyte wyraźnie pod pracodawców ON. Tu niestety pojawiło się najwięcej niuansów, które tak na prawdę tę dodatkową formę pomocy „zabiły”.
Przede wszystkim tzw. „rekompensata” kosztów pracy ponoszonych przez zakłady aktywności zawodowej (ZAZ), czyli pracodawców osób z nacięższymi niepełnosprawnościami. Sposób jej wyliczania (odniesienie do utraconych przychodów pracodawcy), jak i objęcie nią wyłącznie tzw. przychodów własnych ZAZ, spowodowały, że z wielkiej chmury spadło raptem kilka kropel deszczu. Skala pomocy to od kilkuset złotych miesięcznie, do niespełna 3000 zł miesięcznie w odniesieniu do zakładów zatrudniających ponad 100 pracowników. Pomoc po prostu niezauważalna.  Duży minus.
Następna forma pomocy to zgoda na wykorzystanie środków zgromadzonych przez pracodawców ON na rachunkach zakładowego funduszu rehabilitacji osób niepełnosprawnych lub zakładowego funduszu aktywności. Wymaga uzyskania zgody PFRON, co jest trochę niezrozumiałe z uwagi na fakt, że środki gromadzone na tych rachunkach nie leżą w gestii nadzorczej tego funduszu. Niemniej plus za to, że taką możliwość w ogóle stworzono…

Szczególnie, że we wszystkich omawianych powyżej przypadkach pomoc publiczna była skierowana na jeden obszar kosztów – wynagrodzenia pracowników ON. Wszelkie inne koszty operacyjne pracodawca musi pokrywać we własnym zakresie, co niestety, przy spadku obrotów często o 70 do 100 % może okazać się niemożliwe. Tylko w przypadku środków zfron/zfa stworzono możliwość wykorzystania ich także na pokrycie owych pozostałych kosztów operacyjnych. Za to plus.

Podsumowanie – trzy plusy, dwa minusy – przyszłość rozstrzygnie końcowy wynik

Wynik naszej analizy na chwilę obecną jest pozytywny. Więcej plusów niż minusów. Ale to jeszcze nie koniec. Już za chwilę zaczną się rozmowy stron dialogu społecznego o wysokości wynagrodzeń minimalnych na rok 2021. Zapewne Rząd PiS będzie musiał zrewidować swoje plany rewolucyjnych wręcz wzrostów podstawowych pensji (do nawet 3300 zł), ale nic tu nie jest przesądzone, gdyż kalkulacje polityczne z reguły nie podążają za możliwościami ekonomicznymi Państwa. Z perspektywy pracodawców ON, niezależnie od skali ustalonej ostatecznie podwyżki pensji minimalnej, kluczowe znaczenie będzie miała wysokość dofinansowań otrzymywanych z PFRON. Jeśli te pozostaną niezmienione, to efekt pomocowy z wiosny 2020 zostanie zniwelowany. Znowu znajdziemy się w sytuacji, w której zatrudnianie pracowników z niepełnosprawnościami stanie się ekonomicznie praktycznie niezasadne. Pozostaje więc nam trzymać kciuki za włodarzy Resortu Pracy, by ponownie szybko zareagowali na ewentualne podwyżki płac zwiększając odpowiednio progi dofinansowań PFRON.